Syn Boży jako godny przeciwnik Szatana

Według mnie jedyną światową postacią, którą należy nazwać Zbawicielem, jest Jezus Chrystus. Jest On też traktowany przez chrześcijaństwo jako Syn Boży. Wobec tego, analizując historię Jego działalności, możemy zrozumieć, czym jest zbawienie świata.

Dla chrześcijan Jezus jest nie tylko Synem Bożym, ale właściwie Bogiem jako „część” Trójcy Świętej. Dla innych wyznań jest postacią historyczną, na tyle ważną, że liczymy nową erę w historii ludzkości od daty Jego narodzin. Dla niewierzących w żadną religię, na przykład dla ateistów, istotne jest to, że nie widać specjalnie skutków Jego nauczania, gdyż świat jest wciąż zły. Dla nich stwierdzenie, że zbawił świat, nie znajduje potwierdzenia w rzeczywistości. Według nich takie samo zło było i wciąż jest obecne zarówno przed, jak i po Jego przyjściu.

Czego zatem dokonał Jezus Chrystus, poza niewątpliwym wpływem na kulturę, sztukę, a nawet na politykę przeważającej części świata?

Właściwie pod względem moralnym chrześcijanie nie są lepsi od wyznawców innych religii. To kraje chrześcijańskie wywołały pierwszą i drugą wojnę światową, to one są odpowiedzialne za ideę i realizację obozów koncentracyjnych, a także za wiele innych aktów ludobójstwa. Czy nie ma zatem żadnych widocznych rezultatów dzieła Jezusa?

Rzeczywiście, w świecie fizycznym nie widać skutków Jego ogromnego poświęcenia i śmierci krzyżowej.

W przeciwieństwie do tego efekty Jego zbawczego dzieła można zrozumieć, uwzględniając istnienie świata duchowego.

Chrześcijanie twierdzą, że Bóg wysłał Swojego Jedynego Syna, aby przez śmierć na krzyżu odkupił nasze grzechy. Jak to jest jednak możliwe, skoro, według chrześcijan, ten sam Bóg dał ludzkości przykazanie: nie zabijaj!? Jak więc mógłby wysłać Jezusa do naszego upadłego świata, sugerując Jego zabicie? To na pewno jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i tak nie mogło być. Przecież Bóg jako twórca zakazu zabijania nie może posługiwać się krwawą ofiarą, to znaczy morderstwem, jako metodą na zbawienie świata! Wszak Jezus nie mógł sam siebie zabić, ale musieli tego dokonać ludzie. W żadnym wypadku morderstwo dokonane przez ludzi, dzieci Boga, nie może być narzędziem w Jego ręku. Idea zbawienia przez krwawą ofiarę ma charakter pogański i jak wszystko, co pogańskie, jest bardzo odległe od metod działania Stwórcy. Cała ta sprawa wygląda na bardzo odległy od rzeczywistości chrześcijański akt wiary tłumaczony zjawiskiem Miłosierdzia Bożego. Jednak nawet najbardziej miłosierny Bóg nie może łamać Swoich własnych praw.

Natomiast faktem jest, że Jezus został zabity, gdyż naród wybrany nie uwierzył w Niego. Żydzi odrzucili Jego nauczanie, a przywódcy żydowscy uznali Go za tak niebezpiecznego, że wymusili na cesarskim namiestniku wyrok śmierci dla Niego. To tyle, jeśli chodzi o fakty historyczne i prawdę o tamtych czasach.

Z tych faktów wyłania się jednak ktoś, kto robił dramatyczne wysiłki, aby przekonać ludzi do Swojej misji, ktoś, kto dokonywał nadzwyczajnych rzeczy zwanych cudami, aby w Niego uwierzono, ktoś, kto oddał życie za Swoje nauczanie. Świat zadziwił ktoś, kto potrafił z krzyża wypowiedzieć słowa: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34). Wreszcie ktoś, kto powrócił po śmierci do swoich uczniów, aby przekonać ich do kontynuowania Swojej misji. Uwzględniając to wszystko, chcę teraz przedstawić Jezusa Chrystusa i Jego dzieło w świetle analizy dokonanej w oparciu o essenceizm.

Z rozważań essenceizmu wynika, że Byt Pierwoistny jest Stwórcą wszechświata i że ten wszechświat wyłonił się z Niego Samego. Wynika z nich również to, że Jego Osobowość rzutuje na wszystko i ma związek z każdym człowiekiem w formie jego osoby duchowej. Nic i nikt, żadne istnienie czy istota, nie może się z Nim równać, nawet tak znacząca jak Jezus Chrystus. W wyniku analizy essenceizmu, nie ma wątpliwości, że Jezus był człowiekiem, a fakt nazywania Go Synem Bożym i Synem Człowieczym właśnie to potwierdza.

W Biblii zostało napisane, że pierwszy syn Boga, Adam, był człowiekiem i mężczyzną, tak jak i Ewa była człowiekiem i kobietą. W pierwoistnym planie Boga byli to przyszli rodzice całej ludzkości. Nie jest ważne, czy dwoje pierwszych ludzi miało akurat takie imiona, ale biblijny opis ich stworzenia ma podkreślić ogromne znaczenie momentu, w którym Stwórca powołał do życia pierwszą parę ludzi. Mieli oni tworzyć z Bogiem coś w rodzaju trójcy, zwanej przeze mnie Trójcą Pierwotną. Miała ona dać początek rodowodowi dzieci Boga. Niestety Adam razem z Ewą przyczynili się do zniszczenia pierwotnej koncepcji Stwórcy, to znaczy świata pod Jego zwierzchnictwem. Ze względu na fakt, że to nie Bóg, ale Archanioł i ludzie są odpowiedzialni za zniszczenie Boskiej koncepcji stworzenia, to tylko ludzie i aniołowie mogą ją naprawić. Jezusa Chrystusa, który miał tego dokonać, nazwano Drugim Adamem. Aby naprawić błąd pierwszej trójcy (Bóg–Adam–Ewa), musiała powstać nowa trójca, tym razem w tak zwanym narodzie wybranym. Zatem Jezus powinien był otrzymać od narodu wybranego oblubienicę, czyli małżonkę mogącą stać się Drugą Ewę. W ten sposób miała zostać odrodzona Trójca Pierwotna.

Jak wiemy, tak się nie stało. Szatan wciąż „króluje” w naszym świecie, gdyż proces odrodzenia pierwszej pary ludzkiej nie dokonał się. Po zmartwychwstaniu Jezus pojawił się tylko duchowo i jako Syn Boży prowadzi dalej ludzkość do ostatecznego zbawienia. Drugą Ewę zastąpił Duch Święty, który wykazuje wyczuwalny charakter żeński. Charakteryzują Go dobroć, miłość, opieka itd. Razem z Bogiem stanowią Oni trójcę duchową, czyli Trójcę Świętą. Ponieważ Druga Ewa nigdy się nie pojawiła, to pozostała po niej tylko misja stania u boku Syna Bożego. Tę misję wspierają teraz aniołowie i osoby duchowe takich kobiet, jak znane ze Starego Testamentu Sara, Rebeka, Rachel, Tamar i wiele innych. Według essenceizmu działanie tych postaci ze świata duchowego składa się na funkcjonowanie Ducha Świętego.

W tym miejscu muszę dokładniej wyjaśnić, co rozumiem pod pojęciem Trójcy Świętej. Przede wszystkim nie powinna Ona być identyfikowana jako Bóg-Stwórca, czyli Pierwsza Przyczyna powstania wszechrzeczy. Trójca Święta jest pojęciem przeznaczonym dla chrześcijan, aby dać wyznawcom tej religii konkretny obiekt wiary. Jest więc tylko Obrazem Boga trafiającym do wyobraźni ludzi. Obraz Stwórcy w formie ukształtowanej Trójcy jest odbiciem działalności stwórczej Bytu Pierwoistnego w całym wszechstworzeniu. Wszystko, czego On dokonuje oraz powołuje do istnienia, wiąże Go w strukturę trójcy. W akcie twórczym generuje On z Siebie dwa odrębne obiekty, które razem z Nim tworzą różne rodzaje trójstronnych układów. Tak jest, gdy Stwórca daje początek dodatnim i ujemnym ładunkom cząstek elementarnych lub gdy na przykład pojawia się równowaga biegunów magnetycznych czy polaryzacji kationów i anionów. Pozostaje On również w centrum życia roślin i zwierząt z uwagi na ich charakter męski lub żeński. Najpełniej widać to zjawisko, gdy dzieło Boga ucieleśnia się jako mężczyzna i kobieta. Zatem ze wszystkimi bytami Stwórca ustanawia różnorodne „trójce”, w których jest podmiotem. Dla nas pojęcie to nabrało rzeczywistego sensu, gdy pojawiła się Trójca Pierwotna, czyli Ojciec Niebieski, Adam i Ewa. W ten sposób Stwórca powołał do życia ludzi. Od początku „widzi” nas w perspektywie Pierwszego Mężczyzny i Pierwszej Kobiety. To oni pierwsi zrodzili się z Boga i powinni razem z Nim być początkiem życia dla wszystkich następnych pokoleń. W formie trójcy z Bytem Pierwoistnym życie jest przekazywane dalej i w ten sposób wciąż trwa Jego stwórcze dzieło. Gdy Adam i Ewa zerwali Trójcę Pierwotną, to musieli zostać zastąpieni przez Drugiego Adama – Jezusa Chrystusa i Drugą Ewę – Ducha Świętego. Stało się tak, aby mogła być kontynuowana Boska koncepcja rozwoju ludzkości. W ten sposób powstała Trójca Święta, która w dalszym ciągu może dawać nowe życie dzieciom Boga, choć na razie jest to tylko życie duchowe. Jest ona zatem formą i sposobem działania Stwórcy. Tymczasem On Sam jest jedyny, absolutny i wieczny i wypełniającym Swymi prawami i energią całe wszechstworzenie. To Byt Pierwoistny, z którego Osobowości i Energii wywodzi się cały wszechświat, zarówno ten fizyczny, jak i duchowy. Te dwa światy tworzą również z Nim układ trójcy. Zatem całe Jego działanie ucieleśnia się w powyżej opisanej formie.

Pozycja Jezusa w Trójcy uwidocznia się szczególnie przy analizie odpowiedzialności za upadek pierwszych ludzi. Zakładając, że Jezus Chrystus byłby Bogiem zjednoczonym w Trójcy Świętej, trzeba by logicznie stwierdzić, że Sam Bóg naprawia grzechy popełnione przez człowieka. W ten sposób niejako bierze za nie odpowiedzialność. Stąd pytanie, czy Bóg ponosi jakąś odpowiedzialność za grzech Adama i Ewy? Nie, nie jest to możliwe z uwagi na Jego Osobowość. Bóg, który zna tylko to, co sam stworzył, nie przyjąć na siebie odpowiedzialności za upadek ludzi w Ogrodzie Eden, a więc nie może się angażować w jego naprawianie. Gdyby choć w niewielkim stopniu zaangażował się w naprawę zła, oznaczałoby to Jego ingerencję w istniejące zło, z którym On nie ma nic wspólnego i którego nie zna. Bóg nie może tego robić. Zresztą, gdyby mógł, to jako Kochający Ojciec zaangażowałby się w proces likwidacji zła już w trakcie upadku Adama i Ewy. Nie czekałby przecież tysiące lat na wyniki zbawienia i nie narażałby Swoich dzieci na ogromne cierpienia pod władzą Szatana.

Gdyby w tragedii upadku pierwszych ludzi zawinił Bóg, to cały proces zbawienia nie miałby sensu. Bóg nie popełnia błędów i nie może naprawiać tego, czego nie zniszczył. Tylko Zbawiciel (człowiek) przy akceptacji i współpracy ludzi może przeprowadzić proces zbawienia. Dlatego ludzie (naród wybrany) mieli przyjąć Zbawiciela (Drugiego Adama – człowieka) i przygotować mu Drugą Ewę, aby razem unicestwić Szatana. Mieli wspólnie sprawić, aby bezprawny „pan tego świata” wrócił na swą poprzednią pozycję sługi – Archanioła Lucyfera, co jest jego odwiecznym przeznaczeniem. Warto dodać, że Druga Ewa jest niezbędna w procesie zbawienia, gdyż w upadku brali udział oboje, zarówno Adam jak i Ewa, i to ona była pierwszym ogniwem upadku. Tylko przez powstanie pierwszej doskonałej pary ludzkiej można będzie obalić bezprawną pozycję Szatana i dokończyć tworzenie się idealnego świata. Warto zrozumieć, że ludzie nie mają bezpośredniego kontaktu z Szatanem. Ma go tylko Syn Boży, w tym przypadku tylko Zbawiciel, i tylko On może nawiązać z nim bezpośredni kontakt, tak jak Adam i Ewa w raju. Bez Niego likwidacja panowania Szatana jest niemożliwa.

Powtarzam, Jezus był człowiekiem i właściwie musiał nim być, gdyż tylko ludzie (Drugi Adam) i (Druga Ewa) powinni naprawić to, co zostało zniszczone na początku historii ludzkości.

To, że Jezusa nazywamy Synem Bożym, nie świadczy o tym, że był Samym Bogiem. Oczywiście, doskonałego Syna Bożego można traktować jak Boga w naszym upadłym świecie. Syn Boży był, jest i zawsze będzie „początkowym oknem” dla świata stworzonego przez Boga. On zawsze istniał w świadomości Stwórcy. Nawet gdy syn Boga, Adam, zniknął z tego „okna” z powodu upadku, to dalej znajdował się w nim Syn Boży, którego ucieleśnieniem stał się po latach Jezus z Nazaretu. Dla Boga zawsze i nieprzerwanie istnieje pozycja Syna i Córki jako „okno” dla wszystkich pokoleń Jego dzieci.

Jezus wielokrotnie wyjaśniał apostołom Swoją pozycję wobec Ojca Niebieskiego. Oczywiście, mógł otwarcie mówić o Bogu jako o Swoim Ojcu, gdyż był i jest tym Jedynym, który po porażce Adama w Ogrodzie Eden stał się autentycznym Synem Boga. Równocześnie stale podkreślał Swoje człowieczeństwo, gdyż była to jego prawdziwa pozycja i tylko tak mógł być zrozumiany przez ówczesne środowisko.

W obecnych czasach, gdy ugruntowały się dogmaty o Trójcy Świętej, o unii hipostatycznej, o boskości Jezusa i o dokonanych przez Niego cudach, bardzo trudno przekonać ludzi, aby zastanowili się nad tym, w kogo i w co rzeczywiście wierzą. Prawie wszystkie dogmaty pochodzą ze średniowiecza, w którym wiedza o człowieku, wszechświecie i o uniwersalnych prawach natury była znikoma. W tamtej epoce rzeczywiście wprowadzenie dogmatów stabilizowało wiarę w Boga i wspierało nadprzyrodzoną wersję Objawienia. Jednak w naszych czasach bezrefleksyjne przyjęcie idei Trójcy Świętej sugeruje rodzaj wielobóstwa. Niestety wielobóstwo jest spadkiem po religiach starożytnych, choć już judaizm, którego spadkobiercą jest chrześcijaństwo, bardzo się go wystrzegał. Teraz nadeszły jednak czasy, w których nasza wiara konkuruje z osiągnięciami nauki i jest poddawana logicznej analizie. Dlatego wiedza o zjawiskach nadprzyrodzonych, szczególnie ta odziedziczona z poprzednich epok, jest źródłem wielu wątpliwości. Równocześnie wciąż pamiętamy czasy, w których naukowe osiągnięcia licznych uczonych doprowadziły ich nawet do męczeńskiej śmierci. Także logiczna analiza pojęć religijnych była traktowana w tamtych czasach jak herezja. Nadwyrężało to stopniowo wiarę wielu ludzi, o czym świadczą aktualne statystyki.

W tej sytuacji Jezus powinien być lepiej zrozumiany i bliższy ludziom. Tymczasem dogmaty, a szczególnie utrzymywanie wiernych w przekonaniu, że jest On równocześnie człowiekiem i Bogiem, oddala nas od Niego i praktycznie uniemożliwia ludziom branie bezpośredniego przykładu z Jego postępowania. W XXI wieku nie ma już sensu utrzymywać Jezusa gdzieś wysoko ponad nami, gdyż nadszedł czas, aby był obecny wśród nas jako wzór doskonałego człowieczeństwa. Najlepiej traktować Go jak starszego brata bez zbędnych oznak kultu. Na drodze do lepszego zrozumienia Boga potrzebny jest nam przede wszystkim bliski przyjaciel i pośrednik. Współczesne czasy nie tylko odsunęły od nas Jezusa jako starszego brata, ale także Samego Boga. Tymczasem Jego obecność jest konieczna, aby nasz świat miał szansę na zbawienie i pełną likwidację zła.

Kiedyś Jezus powiedział do Swoich uczniów, że kto patrzy na Niego, widzi Ojca Niebieskiego. Zostało to zrozumiane jako dowód, że Jezus jest Samym Bogiem. Warto się nad tym stwierdzeniem zastanowić głębiej, gdyż wcale nie musi ono oznaczać tego faktu.

Wyobraźmy sobie, że stoimy nad brzegiem Oceanu Atlantyckiego. Przed nami, jak okiem sięgnąć, roztacza się bezmiar jego wód. Gdyby ktoś nas zapytał, co widzimy przed sobą, to oczywiście odpowiemy, że widzimy Ocean Atlantycki. Niestety, tak naprawdę, widzimy jedynie malutki skrawek brzegu tego oceanu oraz niewielki wycinek jego powierzchni. Nie możemy bowiem ogarnąć naszym spojrzeniem bezmiaru wód rozciągających się na przestrzeni wielu tysięcy kilometrów, nie możemy przeniknąć jego głębin i nie widzimy toczącego się w nim bogatego życia biologicznego. Jednak wciąż widzimy Ocean Atlantycki. Nawet jeśli wzniesiemy się na dużą wysokość w statku kosmicznym, to choć ogarniemy wzrokiem całą jego powierzchnię, dalej będziemy widzieli tylko pewien ułamek całości. Przede wszystkim nie zobaczymy zawartego pod jego powierzchnią życia biologicznego.

Tak samo jest z Jezusem i z Ojcem Niebieskim. Patrząc na Jezusa, widzimy obraz Boga, jakim powinien być każdy doskonały człowiek stworzony „na obraz i podobieństwo” Ojca Niebieskiego. Na pewno jednak nie ogarniamy naszą świadomością nieskończoności Stwórcy Wszechrzeczy. Jezus odzwierciedla Sobą to wszystko, co Stwórca przelał na ludzi, czyli wszystko, co miał najdoskonalszego. Bóg, stwarzając człowieka, nie pozostawił niczego w rezerwie, gdyż to by ograniczyło doskonałość Jego dzieła. Jezus Chrystus jest zatem jakby Bogiem „w pigułce”, Kimś w pełni „na obraz i podobieństwo”, czyli widzialnym Obrazem Boga na Ziemi. Warto zatem odróżnić bezmiar oceanu od obserwowanego odcinka jego brzegu.

Nie mam nic przeciwko czasowemu traktowaniu Jezusa jak Boga, ponieważ taka wiara może pomóc pewnej części mieszkańcom upadłego świata, których wyobraźnia nie jest w stanie pojąć Byt Pierwoistny. W idealnym świecie doskonali ludzie powinni być „wykonawczymi bogami” na Ziemi. Na razie takim „wykonawczym bogiem” został jedynie Jezus Chrystus jako przeciwieństwo złego „boga tego świata”. Zatem Jezus być traktowany przez upadłą ludzkość na równi z Bogiem. W pewnym sensie zastępuje On Samego Ojca Niebieskiego. W upadłym świecie ludzie są odcięci od Boga i stoją w hierarchii istot niżej niż aniołowie. Są jakby sługami sług, stąd nie mogą mieć bezpośredniego kontaktu z Ojcem Niebieskim. Zatem Jezus jest jedynym ich pośrednikiem i, w pozytywnym sensie tego słowa, „zasłania” Sobą Samego Boga, gdyż ludzie czują, że jest Jego Obrazem. Ze słów Jezusa można się domyślać, że pojawił się, aby przez proces zbawienia stać się dla całej ludzkości legalnym władcą tego świata, usuwając Szatana. Na razie znajdujemy się pod panowaniem tego upadłego archanioła, którego Jezus nazwał „bogiem tego świata”.

Zbawienie oznacza, że każdy, kto osiągnie pełną dojrzałość w świecie pod zwierzchnictwem Boga, powinien stać się Jego dzieckiem, to znaczy synem albo córką Boga. Wtedy pośrednictwo Jezusa nie będzie nam już potrzebne i stanie się On naszym starszym bratem.

Podsumowując powyższe wyjaśnienia, można powiedzieć, że, będąc człowiekiem, Syn Boży Jezus Chrystus był  widzialnym Obrazem Boga na Ziemi. Równocześnie Swoim życiem stworzył wzór postępowania zmierzającego do zbawienia ludzkości.

Wróćmy zatem do pytania: czego dokonał Jezus w swoim życiu? Wiemy już, że nie zbawił w pełni świata, ponieważ Szatan i zło nadal istnieją w naszej rzeczywistości. Krótko mówiąc, Jezus dokonał dzieła zwanego Odkupieniem. Słowo odkupienie (pisane przez małe „o”) oznacza handlową wymianę typu: coś za coś. Co było przedmiotem wymiany w przypadku Jezusa? Oczywiście On sam. Odkupienie polega na przejęciu przez Jezusa Chrystusa zwierzchnictwa nad osobami duchowymi ludzi za cenę oddania przez Niego fizycznego życia w momencie śmierci na krzyżu. Inaczej mówiąc, była to dobrowolna ofiara traktowana jak okup za przywrócenie utraconego życia duchowego ludzi po wydarzeniach w Ogrodzie Eden. Ten akt dotyczy w pierwszej kolejności osób duchowych, które pozostawały pod panowaniem Szatana przed zmartwychwstaniem Syna Bożego. Dotyczy on także wszystkich ludzi żyjących potem na Ziemi, pod warunkiem świadomego przyjęcia faktu, że Jezus jest ich Panem. To oznacza, że ich osoby duchowe w momencie wejścia do świata duchowego, też podlegają temu odkupieniu.

Dlaczego była możliwa taka „transakcja”?

Przede wszystkim dlatego, że Szatan został zmuszony do tego przez Syna Bożego, który przedtem, w czasie czterdziestodniowego postu na pustyni, wykazał Swoją wyższość nad upadłym Archaniołem. Również dlatego, że życie Syna Bożego należało całkowicie do Boga, a z tego powodu miało większą wartość niż sumaryczna wartość wszystkich ludzi – martwych duchowo mieszkańców świata pod panowaniem Szatana. Ten akt rozpoczął się natychmiast po ukrzyżowaniu Jezusa. Nie bez powodu zawitał On bezpośrednio po Swojej fizycznej śmierci do świata duchowego będącego wówczas pod panowaniem Szatana. Oznajmiają o tym słowa modlitwy: „Zstąpił do piekieł i trzeciego dnia zmartwychwstał”. Jezus w ten sposób wyzwolił z piekła osoby duchowe ludzi podległych Szatanowi. Warto tutaj zaznaczyć, że przed pojawieniem się Jezusa wszyscy ludzie po śmierci fizycznej trafiali do piekła w świecie duchowym.

Właśnie to zjawisko jest największym zwycięstwem Jezusa: uwolnienie spod panowania Szatana osób duchowych ludzi przebywających w świecie duchowym. Oczywiście, zła część świata duchowego, zwana popularnie piekłem, pozostała nadal aktywna poza jurysdykcją Odkupiciela. Ta sfera jest wypełniona przez demony, czyli dawnych aniołów, którzy upadli w momencie, gdy upadł ich przywódca. Lucyfer. W tej przestrzeni duchowej przebywają też ci, którzy świadomie zdecydowali się nie przyjmować odkupicielskiego dzieła Jezusa.

Tak oto Jezus zmienił cały stan świata duchowego. Swoim osobistym zwycięstwem nad Szatanem otworzył raj, który jest sferą świata duchowego powiązaną z Ogrodem Eden oraz wyciągnął z piekła duchowego tych, którzy trafili tam przed Jego przyjściem. Dodatkowo bardzo ograniczył też liczbę trafiających tam obecnie. Wystarczy bowiem teraz uznać Jezusa za Odkupiciela, aby już nigdy nie znaleźć się po śmierci fizycznej pod panowaniem Szatana, czyli w piekle w świecie duchowym.

Jezus zmienił historię świata, ale przede wszystkim w wymiarze duchowym, bowiem dokonał zbawienia duchowego. Nie ma zatem nic niewłaściwego w Jego deklaracji, że kto w Niego uwierzy, to choćby i umarł, będzie żyć. Oznacza to, że taki wierzący człowiek, wchodząc po śmierci do świata duchowego, wyzwoli się spod władzy Szatana i będzie mógł oczekiwać na pełne zbawienie, a nawet czynnie w nim uczestniczyć.

Cały ten powyższy opis przeprowadziłem dla jasnego zrozumienia procesu zbawienia zapoczątkowanego przez Jezusa Chrystusa. Ma to na celu pokazanie wzorcowego sposobu na odnowę naszej cywilizacji do stanu przewidzianego pierwotnie przez Stwórcę. Dwa tysiące lat temu zaprzepaściliśmy szansę powrotu do normalnego stanu świata przypisanego ludzkości. Pomimo ogromnego wysiłku Drugiego Adama – Jezusa Chrystusa nie udało się przekonać ówczesnych Mu ludzi do wspólnego działania dla zakończenia zła. Gdy nastąpi kiedyś kolejna szansa na zbawienie, warto wykorzystać doświadczenia z przeszłości.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

ESSENCEISM – system badawczy dla określenia Pierwszej Przyczyny